Michał Wilniewczyc
Z Wikipedii
Michał Wilniewczyc (ur. 7 stycznia 1912 w Dąbrowicy położonej 10 km na północ od Nowogródka (diecezja pińska, Polesie na Kresach) - zm. 10 maja 1997 w Drohiczynie, pochowany na miejscowym cmentarzu parafialnym) - ksiądz katolicki, kapelan, działacz polonijny w Nowej Zelandii.
Rodzicami jego byli: ojciec - Wincenty Kuniewicz-Wilniewczyc herbu Belina - matka Aniela z d. Bohdanowicz.
Do 1922 r. uczęszczał do miejscowej szkoły powszechnej w Dąbrowicy, a od jesieni 1922 r. do Szkoły Powszechnej im. G. Piramowicza w Nowogródku.
W roku 1926 wstąpił do Mniejszego Seminarium Duchownego w Nowogródku. W 1931 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. Od 1931 r. rozpoczął naukę w Wyższym Seminarium Duchownym w Pińsku. Święcenia kapłańskie otrzymał 27 grudnia 1933 r.
W dniu 27 marca 1937 r. otrzymał nominację na wikariusza do parafii Łubin, dek. Bielskiego. 17 września 1939, kiedy wojska sowieckie przekroczyły granicę polską, otrzymał nominację na wikariusza we Wsielubiu.
1 października 1939 rozpoczął pracę duszpasterską w Hajnówce, gdzie pracował do 11 listopada 1939 r. W tym dniu ks. Michał Wilniewczyc został wezwany na posterunek milicji. Został tam zatrzymany i po trzech godzinach rozmowy wywieziony do Świsłoczy. Tu został niesłusznie oskarżony o to, że namawiał swego ucznia do wywieszania afiszów z napisem: „Niech żyje Polska, precz z Sowietami”.
Ze Świsłoczy w nocy z dnia 11 na 12 listopada przewieziono go pod strażą z karabinami do więzienia w Wołkowysku. Warunki więzienne były bardzo ciężkie.
Jak sam wspominał: „Panowała taka ciasnota, że w nocy jedni spali na pryczach, inni pod pryczami, jak ja między kozłami z posłem, na podłodze, wszyscy na jednym boku. Nikt nie mógł sobie pozwolić leżeć na wznak lub na innym boku. Kiedy przewracał się jeden, musieli to samo czynić inni. Jednemu w ogóle zabrakło miejsca, więc leżał na plecach, a nogi wkładał do paleniska w piecu, a obok stała parasza - kubeł dla spraw fizjologicznych. Tylko na pryczach były stare sienniki polskie, wypełnione startą słomą, z których sypało się próchno na tych, którzy leżeli pod pryczami.
Dwa razy na dzień, rano i wieczorem, wyprowadzano wszystkich do ubikacji. Dokuczał nam najwięcej brud - sto wszy zabić to była norma. Dopiero w więzieniu poznałem, co to jest menda (pasożyt). Jedni strażnicy pozwalali przeglądać bieliznę i ubranie, inni nie, bo „dajesz - mówili - marne świadectwo o Sojuzie Sowieckim”.
Życie było bardzo ciężkie, ale jeszcze nie było głodu, a to dzięki zapasom żywności, jakie zostały po uprzednim zarządzie polskim. Dawano każdemu 400 g. chleba, łyżkę cukru i zabarwioną nie wiem czym wodę (czaj), na obiad zupę, na kolację zupę albo kaszę.”
Na początku lipca 1940 umieszczono go w dawnym carskim więzieniu w Homlu. Tam odczytano mu wyrok: siedem lat ciężkich robót w lasach.
Po wyjściu na wolność przebywał w Rosji jako kapelan szpitala VI Dywizji. 1 listopada 1944 roku przypłynął do Wellington w Nowej Zelandii statkiem "General Randall", na którego pokładzie znajdowało się 733 polskich sierot, wyprowadzonych ze Związku Sowieckiego.
Był drugim kapłanem polskim działającym w Nowej Zelandii (po księdzu Bucholtzu z zakonu paulinów, który pracował dorywczo wśród Polaków w latach 1879-1880). Dzieci przyjął sam premier Nowej Zelandii Peter Fraser. Były to głównie sieroty i półsieroty, których rodzice zmarli w ZSRR i Teheranie lub których ojcowie walczyli na froncie. Najmłodsze z tych dzieci miało około trzech lat.
Ks. Michał Wilniewczyc wraz siostrami zakonnymi (urszulankami szarymi): Marią Aleksandrowicz i Anną Tobolską roztoczyli opiekę duszpasterską nad tymi dziećmi.
Stamtąd w roku 1980 wyjechał do Włoch na studia, gdzie uzyskał doktorat.
Po 18 latach od aresztowania (w 1957 r.) wrócił do Polski i mieszkał na terenie pozostałej w Polsce części diecezji pińskiej - w Drohiczynie nad Bugiem. Był kanonikiem honorowym i profesorem seminarium duchownego. Po powrocie do Polski w dalszym ciągu udzielał się w akcjach charytatywnych. Między innymi był koordynatorem działających w Diecezji od roku 1986 Parafialnych Zespołów Charytatywnych.